moje poczynania biwakowe

Mega chillout z znajomymi

Wyjazd tym razem zaplanowany, ale tylko na etapie terminu nic więcej, co do miejsca i kierunku to była jedna wielka niewiadoma, ale w końcu udało się, ustawka początkowo z Jasiem jak to często bywa, proponuje wyjazd razem też z Agą i Darkiem, ja co prawda znam ich tylko (znałem) z neta, ale takie znajomości to się czuję i to jest to CO lubię, takich ludzi na odległość się wyczuwa, wiedziałem, że będzie MEGA i tak też było.

Planów co do kierunku wypadu było kilka w końcu wypadło na okolice Miasteczka Śląskiego, kopalnia Bibiella, tak więc jadę po Jaśka i dalej po Agę i Darka…na miejscu już na nas czekają ze swoim ULTRA lekkimi bagażami, pakujemy się i jadamy , spalanie auta od razu podskoczyło 😉

Pogoda dopisuje, prognozy na dzień jutrzejszy i nockę nie do końca optymistyczne, ale ryzykujemy, zresztą deszcz nam nie straszny jedynie czego się obawiamy to burz, których zresztą nie zabrakło heh, ale mieliśmy szczęście bo znajdowaliśmy się w takim miejscu gdzie tylko było je słychać i przechodziło obok nas…

auto zostaje na parkingu, a my mamy do przejścia jakieś niecałe 6 km, na liczniku wyszło lekko ponad 5 km , ale to dlatego bo za późno go włączyłem 🙂

po drodze mała pauza przy ruinach kopalni Bibiella, a tu macie linka do czegoś więcej na temat kopalni – KLIK

kawałek dalej kwaterujemy się na miejscówce, co prawda może nie jest idealna, ale jest OK, dostęp do wody spoko, drzewka na hamak wymarzone, miejsce na namiot tak samo, jedynie czego się można spodziewać to ludzi, chodź pogoda nie zachęca, a raczej prognozy i faktycznie co jakiś czas ktoś się zjawił, ale jest OK, do wytrzymania 🙂 – rozbijamy się i czas rozpocząć chillout

zapomniałem też dodać, że ja jak to ja dronem też polatać musiałem, więc macie widoku z góry…więcej będzie w filmiku później

tak kończymy pierwszy dzionek wypadu, spać pomykamy po godzinie zerowej, nocka zapowiada się spokojna, ale niedaleko burze lekko szaleją nas to tylko smyra…

Poranek kolejnego dnia bardzo przyjemny, nocka w hamaku Outdoor II od Flyhamak spisał się odpowiednio, moskitiera zrobiła robotę żadne robactwo mnie nie dopadło, no może oprócz kleszczy których wyjąłem w sumie 5 sztuk niestety, na start lekkie śniadanko i yerba do obudzenia się bo jakiś taki nie wyraźny byłem 😉

a potem znowu chillout z małymi spacerkami wokoło jeziorka

tu Jasiek jak wpadł w depresje i musiał odreagować 🙂

a tu Aga coś deszczu się wystraszyła 🙂

 

 

 

tak właśnie na wesoło spędzamy czas do tego pogaduchy, coś na ząb, krótkie spacerki i jest GIT

niestety tak to już bywa, że czas szybko leci i czas się pakować, na koniec wspólne foto i lecimy, dosłownie za nami leci dron 😉

 

Dzięki Wam za tak spędzony czas było FAJOWO, pozdro dla Was Aga i Darek i mam nadzieję, że to nie ostatni wspólny wypad

za jakiś czas poniżej pojawi się videorelacja…

 

Dodaj komentarz