kolejny dość spontaniczny biwak z Jaskiem, jedziemy do lasu :), znowu nie rowerem tylko z bucika, plecak i dreptamy, mój waży lekko ponad 20 kg, w tym 1 L wody i 1L herbaty w termosie…
wsiadam w auto i jadę do Gliwic po Jaśka
wybraliśmy kierunek Zawadzkie, okolice Kolonowskich, jedziemy i startujemy z parkingu, gdzie zostawiam auto i lecimy w las…
heh a tu moja nowa stylówka i nowy plecak, wszystko do lasu…
pogoda nam trochę nie siada, bo pada deszcze, ale jakoś nas to nie zraziło i podążamy do celu…dokładnie TU
a cel to polana w środku lasu z opuszczonymi domkami i wiatą…
wbijamy na miejsce, a Jasiek jak to on od razu rekonesans okolicy…
ja zaś najpierw do garów 🙂
potem hamak pod wiata i mały odpoczynek, oczekiwanie aż deszcz przestanie padać
no także klimat dość ponury, ale dajemy radę, korzyść z tego taka, że zbieramy deszczówkę do picia i nie musimy tyrać do stawu po wodę, deszczówki nazbieraliśmy prawie 3L, później filtr i mamy smaczną wodę…
po deszcze sam się trochę przechadzam po okolicy, odwiedzając kolejny fajny opuszczony domek, niedaleko naszej miejscówki, wczesnej jednak Jasiek to oczywiście odkrył…
wracam do naszej miejscówki…
po powrocie ogarnięcie miejsca noclegowego jeszcze jak jest jasno
później już ognisko, drewno bardzo mokre, ale udało się jednak praktyka czyni swoje jak się okazuje…
jest zimno i ciemno, ale to własnie ten klimat jest ZAJEBIŚCIE!!!, ognisko to BAJECZNA sprawa
fota w ciemności z faną Biablo Bike Team
pozdrawiam ekipę DBT
pozdro raz jeszcze 😉
my pod wiatką, a to domku nieopodal…
heh a to takie foto przesłane przez koleżanką Anitę, sama prawda :), podesłała własnie dlatego ponieważ to w czarny piątek biwakujemy i to są nasze zakupy 😉
a tak wygląda nasza noclegownia 🙂
na koniec posiedzenia przy ognisku, korzystamy z ławek od wiata i barykadujemy wejście do wiaty przed zwierzyną, a to dlatego ponieważ okolica jest bardzo mocno poryta przez dziki, więc jest możliwość to zastawiamy wejście i mamy bezpieczna miejscówkę…
z rana taki oto widok, ale i bardzo zimno, wieczorem zapomniałem wspomnieć, były momenty gdzie lekko padał śnieg
wstaję z wyrka i kamera w ruch, a Jasiek mnie po kryjomu foci
heh a ja się odwdzięczam i tez po kryjomu mu fotę robię jak myje gary ;p
wiata z tyłu, wiata w której spaliśmy…
jak rano, to kawusia z widokiem 😉
z widokiem też jakaś szczęka, nie mam pojęcia od jakiego zwierzęcia…widząc to od razu przypomniało mi się miejsce u Asi w Ujsołach (więcej TU)
i takie oto foto
dziś pogoda nam sprzyja, jest słonko, ale i bardzo zimno, niestety czas szybko leci i myśmy się zbierać, tak więc w promieniach słońca maszerujemy do auta jakieś 6 km, po drodze nieźle wyglądająca ambona myśliwska 🙂
podczas marszu natrafiliśmy na polowanie myśliwych, odradzono nam iść wg naszego planu i musieliśmy trochę skręcić i nadrobić drogi, no ale trudno, niestety po drodze to co zobaczyliśmy to nas zamurowało, prawdopodobnie auto i ognisko pozostawione bez opieki przez myśliwych, sytuacja nie do przyjęcia jak dla mnie, fakt jest mokro i ciężko aby się coś wydarzyło, no ale i tak jest to niedopuszczalne!!!
spacerujemy spokojnie, aż w końcu wychodzimy na asfalt i już kawałek do auta zapakowanego na parkingu leśnym
auto stoi, wiatka tez jest a w niej taka oto niespodzianka 🙂
ale obchodzimy się tylko smakiem i degustuje swoją ciepłą herbatkę z termosu 🙂
startujemy w kierunku Gliwic, aż tu nagle Jasiek wyskakuje o jakieś miejscówce niedaleko, tak więc jedziemy, mieści się ona w miejscowości Spórok, ma chyba coś wspólnego z bajką Gumisie, bo wszystko tam jest o niej właśnie 😉
sami zobaczcie heh, a miejscówka leży dokładnie TU
na tym nasz czas dobiega końca i lecimy do Gliwic…
Jaska odstawiam pod opiekę jego żony Anity, heh i lecę do swojej żonki, pozdro dla was kobitki, pozdro 🙂
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.