Hamak, plan Jaśka, góry…czas już nadszedł i ruszamy, pobudka rano, Yerba czas wypić…
i wychodzimy z plecakiem o wadze około 23 kg na pociąg do Bielska
jedziemy, jeszcze sam w Bielsku spotkanie z Jaśkiem
sam, ale plecak zajmuje drugie miejsce 😉 układamy się wygodnie bo czas jazdy to około 1,5h więc książeczka w ruch idzie i czytamy
w bielsku punktualnie wg rozkładu, Jasiek już czeka, przesiadka i jedziemy Polregio do miejscowości Kozy
i na miejscu, czas się ruszyć i trochę podeptać z plecakiem ;), na starcie fajny widok na Krzyż u góry na Chrobaczej Łące, widziany z dołu…
Jasiek wybrał trasę przez Kamieniołom Kozy, trasa dość ciężka, zważywszy na nasze plecaki…
ale okolica piękna, oko można nacieszyć
piękne widoki, pozdro z tego miejsca dla Diołów z DBT
miejsce bajeczne, Jasiek jak to zobaczył to od razu hamak rozłożony, ale strach było się położyć bo 0,5 m za nim przepaść jakieś 40 metrów w dół, buaaa
to własnie ta przepaść 🙂
mimo strachu trochę się pobujaliśmy 😉
jak widok to i browarek musiał być z widokiem 😉
fajne widoczki, pogoda nam trafiła super…
trochę odpoczęliśmy, ale trzeba iść dalej do góry, a to co ukazało się za zakrętem to masakra :), ściana jak cholera
zdjęcia tego nie pokazują, ale naprawdę ciężko było z tymi plecakami tam wejść…
a to fotka od Jaśka wykonana z dołu, niezły widok, góry, plecak i reklamówka z browarami z Biedry 😉
w końcu się wydrapaliśmy na górę, i znalazłem jakieś siedzisko 🙂
jesteśmy na szczycie pod Krzyżem milenijnym…
łąka zrobiła na mnie wrażenie pozytywne
fajne miejsce, od razu u góry wyciągam batony wykonane przez moją żonkę, pychotka i dzięki 🙂
na miejscu sporo miejsc na możliwość rozpalenia ogniska…
jest też super dostęp do wody z studni, źródełka, woda super zdatna do picia bez filtrowania, ale demonstrowałem tylko filtr Jaśkowi…
wypakowuje świeżo zakupione worki na wodę i nabieramy ją…
miejscówka znaleziona i hamaki rozłożone wraz z tarpami 😉
miejscówka miodzio, z dala od szlaku, nikogo oprócz śpiewu ptaków nie słychać
piecyki wyjęte i działamy…
łosoś leci na pierwszy plan, bo może się zepsuć, potem placki tortilli, pychotka
jest klimat i piękny wieczór :), ale zmęczenie wygrało, godzina 20-ta z hakiem się kładziemy do hamaków i zasypiamy jak dzieciaki 🙂
rano godzina przed piątą, taki oto widok się już szykował
ale że byłem naprawdę zmęczony to z hamaku nie schodziłem do 8-mej rano, czyli spędziłem w nim 12 h, buuaaaaa
Jasiek podobnie w swoim 😉
no ale w końcu wyjść trzeba było, tarp mokry od rosy…
pięknie jest, bajecznie
widoczek z Łąki
góry utopione we mgle…
pustostan niedaleko żródła wody
poranna toaleta też u nas była 🙂
rano, rano wiem, ale browarek musiał być, co za smak w tych okolicznościach 😉
po browarku przygotowania na śniadanko 🙂
Jasiek szykuje drzewo, a ja swoją Yerbę 🙂
drzewo udało się przygotować i działamy…znowu zamiast pieczywa działamy z tortillą 😉
mniam, mniam 😉
po śniadanku delektuje się w hamaku swoim napojem 😉
żołądek pełny, pogoda zajebista, miejscówka też to teraz leżakowanie
i później kolejne pifeczko w mega klimacie 😉
widoczek jeden
widoczek drugi na górę Żar
i widoczek na Międzybrodzie Bialskie
Jasiek namiętnie piszę listy 🙂
i przyszedł wieczór po pięknym dniu, słynny krzyż na Hrobaczej oświetlony
…
fajny efekt…
a to zachód widziany spod krzyża na Bielsko i Kozy
a to znowu widok z łąki, ognisko rozpalone przez turystów…
i znowu góra Żar i Międzybrodzie
i bliżej…
wieczór dość ciepły, czas cosik zjeść 😉
poranek trzeciego dnia, widok z hamaku
poranna toaleta obowiązkowa 😉
Jasiek gdzieś spaceruje, a ja zabieram się za śniadanie…
jeszcze chwila i jajecznica z kiełbaską i boczkiem z wieczora będzie gotowa 😉
heh a to efekt końcowy, tortilla z jajecznicą 🙂
śniadanko i nasz czas dobiega końca, zwijamy się powoli, ja już gotowy…
a Jasiek na tym etapie 😉
ale ogarną się i pomykamy na dworzec do Kozy, szlak mówi że 1,5 godziny marszu w dół…
pogoda mega ciepła, turystów też dość sporo co już nie było takie fajne…
wpadamy na dworzec, gdzie wg planu mamy ponad godzinę na pociąg, tym samym podchodzi do nas dyżurny ruchu i pyta się gdzie jedziemy, a my na to że do Bielsko, a on na to ze mamy szczęście bo za chwile będzie opóźniony pociąg, heh super
jadąc pociągiem do Bielska zagaduję konduktora aby przytrzymał TLK z Bielska 2,3 minuty, a on to robi i pociąg w Bielsku na mnie poczekał super udało mi się bardzo, ale za to Jasiek sam czekał ponad godzinę na swój pociąg, no ale cóż, ja miałem kolejny za ponad dwie godziny…
Tym sposobem ląduję w domu około godziny 15-tej z czego się bardzo cieszyłem, wiedząc, że Jasiek jeszcze gdzieś tam się błąka :), byłem nieźle zmęczony jednak targanie na plecach ciężki plecak to nie takie proste, ale przeżyłem i jestem cały, Jasiek dzięki za pomysł i towarzystwo
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.