Kolejny dzień wolny z zapowiadająca się mega słoneczna pogoda jak na marzec, dlatego jak to u mnie bywa nie zastanawiając się długo snuje plan ;), początkowo zakładał rajze na kole z Diobłym, ale ta opcja przegrała z Brenną, wyjściem w góry ;), pakuje manatki i wsiadam w auto i jadę…
Pewnie się zastanawiacie czemu zaczynam od takiej dziwnej fotki, już tłumacze, dlatego własnie ponieważ odebrałem z paczkomatu zamówiony kilka dni temu filt do wody, umożliwia on picie wody z rzek, czy innych zbiorników nie zanieczyszczonych chemicznie, dla zainteresowanych więcej TU (link dzięki uprzejmości Jaśka)
tak więc Brenna moja, dojechałem cel jaki założyłem to Kotarz i dalej schronisko Grabowa, początkowo całkiem fajnie to wyglądało i przyjemnie się dreptało…
ale czym wyżej tym więcej zalegającego śniegu, który utrudniał mi wędrowanie…
na dowód tego poniższe zdjęcie ile było śniegu, to i tak grubość nie największa, już miałem plany zawrócić, ale podejmuję walkę dalej…
idę, widoczki coraz piękniejsze, słoneczko coraz wyżej i robi się bajecznie, chwila namysłu i w tym momencie zorientowałem się, że zgubiłem okulary, szlak by to pomyślałem, no cóż plecak na ziemię i schodzimy, muszę je znaleźć nie odpuszczę 😉
schodziłem jakieś 200 m, aż w końcu je mam, teraz czas wrócić do plecaka i podjąć decyzję czy iść dalej w tym śniegu po kolana
oj pięknie, naprawdę…
w tym miejscu już mam dość i odzywa się zdrowy rozsądek, robię przerwę i zawracam po niej bo nie widze poprawy, a wręcz coraz to więcej śniegu
piweczko spożyte w mega okolicznościach, ale czas zawracać, malujemy na śniegu THE END i wracamy powoli do auta, znowu przez te zaspy 😉
miałem nadzieję, że zejście będzie łatwiejsze, no ale cóż śnieg dalej tam był ;), ale udało się jestem na dole…wsiadam w auto i przypomniało mi się o potoku Hołcyna niedaleko gdzie kumple Paweł morsuje czasem, podobno jest tam mega miejscówka do tego, tak więc jadę szukać…
auto zaparkowany bo dalej jechać nie można więc idę z buta, potok robi wrażenie, fajnie się prezentuje…
gdzieś w tym miejscu wg opisu kumpla powinna być ta miejscówka, ale stwierdziłem, że to chyba nie tu i idę dalej w poszukiwaniu tego…
i znalazłem, ale to na pewno nie to co miało być, no ale zamorsować trzeba, teren mega, zero ludzi nigdzie nikogo, tylko śnieg, woda i drzewa, no to działamy…
piękny moment, cel Kotarz nie osiągnięty przegrałem z warunkami, ale morsowania już nie odpuszczę 😉
nawet cieplutko było, woda jakaś ciepła tak mi się wydawało, ale to tez że byłem rozgrzany spacerem, op kąpieli czas na coś ciepłego i tu wspomniana pierwsza fotka z filtrem na początku relacji, filtr działa, nabieram wody i gotowe 🙂
teraz tylko przepchać ją przez niego i mniam ;), podejrzewam, że woda w tym miejscu i tak jest bardzo czysta, ale jako że mam filtr to testuje go
gotujemy…
i papupapu 🙂
kawka też była, pozdrowienia dla Pjotra z Żor 🙂
teren ogarnięty, śmieci zabrane i schodzimy, nie do końca zadowolony bo nie znalazłem tej miejscówki o której kumpel mówił, no ale cóż, morsowanie i tak było, ale w tym miejscu co byłem to takie sobie, ale było 😉 i z tego się cieszę.
Najlepsze w drodze powrotnej chyba znalazłem miejscówkę Pawła…
i tu mi szczęka opadła, mega teren, aż miałem chęć ponownie się zanurzyć, ale nie ma co przesadzać…
piękne, piękna i raz jeszcze piękna…
naprawdę Paweł dzięki za info i pozdro dla ciebie z tego miejsca, wrócę tu na pewno z ekipa bo jest MEGA
dochodzę do auta i ruszam, a na dole mała zapora Hołcyna i ogrodzenie gdzie widze flagę Rybnika wow, ale nikogo wokoło więc nie było się coś więcej dowiedzieć…
jadę już niby do domu, ale widze znak z Brennej na Ustroń jest godzina 14:30 pogoda nadal MEGA tak więc jadę na Równicę tak tylko zobaczyć
podjeżdżam autem na górę i resztę z bucika…
jest pięknie ludzi kilka, dosłownie kilka…
widoczki onieśmielają, wpadam do środka obiektu
i coś ciepłego na ząb, kwaśnica i oscypior 🙂
po wyjściu znowu piękne widoki
sami zobaczcie, kliknij na fotce aby ją powiększyć…
i na tym kończymy moją mała przygodę i wracam do domu, a po powrocie zaskoczenie poczta dostarczyła moje koszulki wyjściowe z logotypem jakie zamówiłem…
Podsumowując dzionek to był udany mimo porażki z Kotarzem, mówię porażki, ale w sumie to chyba słuszna decyzja po co ryzykować to i owo, także z decyzji mojej jestem zadowolony, moroswanie pierwsza klasa, pogoda wspaniała, super dzionek.
Paweł raz jeszcze dzięki za info o miejscówce do kąpieli…pozdro dla ciebie
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.