dzionek wolny, niestety planu nie ma na jego spędzenie, zimno koło zera, rower odpada myślę sobie no to pakuję manatki i z buta idę, w sumie nie wiem co za różnica ale idę przed siebie z plecakiem gdzie mam śpiwór, matę i hamak, idę do lasu…
idzie ze mną szwagier, ale tylko mi towarzyszy, w lesie już nie poleży ;), dzięki szwagier za towarzystwo…
po dotarciu na miejsce szwagier się rozgrzewa moją herbatką, a ja rozbijam hamak 😉
hamak rozbity a tu myk szwagier w środku 😉
on w hamaku a ja na deskach ;), ale spoko niech ma synek niech wie jak to jest pięknie 🙂
heh szwagier się stracił, poszedł do domu, a ja zostaje do wieczora i hamak jest mój 😉
taki oto widoczek z niego mam, bajka jak dla mnie
o i tak mam w środku 😉
trochę poleniuchowałem, ale trzeba coś zagotować i wrzucić cosik na ząb, no i trochę się ogrzać bo zimno jak cholera…
ognisko rozpalone trzeba jakiś wieszak na plecak zrobić, no to działamy…
i wisi sobie, a ja się rozgrzewam 😉
rozgrzewam nie tylko przez ognisko 😉
heh 🙂
jak ognisko to i zimjoki trzeba łupjyc 😉
piękny widok i klimat, naprawdę wow, jest super…
teraz czas poleżeć…
widok z mojej perspektywy chyba wszystko mówi za siebie 😉
trochę mi się kimło i prawie zaspałem, a latarki nie zabrałem heh, szybko wstawka z hamaka i pakowanie, ogarnięcie terenu tak żeby śladu po mnie nie było i w drogę już w ciemności…
a to już Paruszowiec…
i na tym dzionek kończę z buta jakieś 19 km z plecakiem na plecach, super spędzony czas…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.